Pomimo ruchów na małej giełdzie, które w efekcie dały podwyżki w tej formule (1,90 euro za kg w klasie E, co daje 8,95 zł), na dużej giełdzie do zmiany nie doszło. Zauważalny jest zwiększony popyt spowodowany prawdopodobnie ograniczoną podażą. Wiele danych wskazuje, że na Świecie brakuje nie tylko tuczników, ale i loch, co nie zapowiada rychłej odbudowy światowego pogłowia, dlatego też zakłady chcą się zaopatrzyć w surowiec po w miarę dla nich przystępnych cenach. W Niemczech zrzeszenie VEZG zdecydowało o utrzymaniu stawki na niezmienionym poziomie, czyli 1,85 euro za kg w klasie E, co daje 8,70 zł po obecnym kursie walut.

W Polsce trudniej o surowiec. Spotęgowane jest to bardzo wysokimi kosztami importu gotowych tusz z innych krajów UE, dzięki czemu stawki w kraju są wyższe i oscylują w okolicy 9,2-9,3 zł za kg w klasie E. Prawdopodobieństwo nagłego zwiększenia pogłowia świń jest bardzo małe z uwagi na wysokie koszty produkcji. Owszem, w wielu rejonach kraju żniwa można uznać za udane, jednakże susza na Węgrzech, Rumunii, czy też Francji oraz utrudniony handel ukraińskim ziarnem powodują, że na giełdach towarowych zboża paszowe są na bardzo wysokim poziomie. Zatem wielu producentów zdecyduje się na przetrzymanie zboża, zamiast wykorzystania do skarmiania zwierząt. Bez wątpienia koszty do produkcji zbóż również wzrosły, jednakże stawki za tuczniki są nadal na tyle niskie, że o zadowalającym zysku mówimy wtedy, kiedy wykorzystamy efekt skali. Innymi słowy, mały zysk jednostkowy będzie niezadowalający dla kogoś kto produkuje 100 tuczników, jednak przy 1000 szt. tuczników, ten zysk już może być wystarczający. Dlatego niestety co raz większą rolę odgrywają producenci, którzy są w stanie zapewnić nie jeden, a kilka samochodów na raz w regularnym odstępie czasowym.

Tego trendu nie zmienimy w klasycznym rozumieniu wolnego rynku. Dlaczego? Ponieważ jeśli zysk z tucznika wzrośnie na tyle, aby sprzedaż tucznika na poziomie 40 sztuk miesięcznie zapewniała bezpieczeństwo finansowe gospodarstwa domowego, to dochód ze sprzedaży większej ilości będzie jeszcze większy. Niestety efekt skali jest obecnie główną cechą zapotrzebowania rynku, gdzie konsument wymaga dużo i tanio. Do tego dochodzą pośrednicy w handlu, którzy również naliczają sobie marże, podobnie jak sklepy. Czy jest recepta na taki rynek?

Z jednej strony mamy polityków, którzy forsują popularne obecnie hasła na temat dobrostanu, które są zgodne z trendami wśród konsumentów, a zarazem sprzeczne z ich wymaganiami finansowymi. Poprawa dobrostanu niesie za sobą konieczność zmniejszenia obsady i poprawy warunków bytowych, co jest dobre, ale niesie za sobą konieczność zużycia większych środków finansowych na wyprodukowanie mięsa - produktu finalnego. W związku z tym producent oczekuje, że za te dodatkowe koszty otrzyma wyższą cenę, którą ostatecznie ponieść powinien konsument. Tak się jednak nie dzieje, ponieważ klient kupuje głównie portfelem, a nie sercem, szczególnie przy tak wysokiej inflacji.

Są dwie drogi pogodzenia interesów hodowców i konsumentów. Pierwsza z nich to dopłata z budżetu krajowego, lub unijnego do dobrostanu, czyli rekompensata dla hodowcy/producenta zwierząt za to, że ponosi wyższe koszty, aby poprawić warunki bytowe zwierząt. Pamiętajmy jednak, że pieniądze z tychże budżetów nie biorą się znikąd, a z podatków nałożonych na społeczeństwo. Inną drogą jest wybieranie produktów lokalnych, z naszych zakładów, które nie oferują mięsa anonimowego. Często znamy samych hodowców i producentów, którzy dostarczają towar do zakładów, lub sami je przetwarzają. Tacy hodowcy nie idą na ilość, nie szukają efektu skali, ponieważ pominięcie pośredników pozwala im na utrzymanie wyższego zysku pomimo wyższych kosztów. Taki produkt jest czasem droższy asortymentu oferowanego w marketach, gdzie mięso przyjeżdża czasem z drugiego krańca Europy, ale warto sobie wtedy porównać ich nie tylko smakowitość, ale i przydatność w kuchni. Porządna wieprzowina nie oddaje nadmiernie wody, przez co „schabowy” na oleju nie strzela tymże olejem (w wyniku wycieku wody z mięsa), a i smak jest lepszy. Dlatego korzystajmy z mięsa pochodzącego od polskich producentów i polskich zakładów, które nastawione są na jakość i nie importują na siłę mięsa z zewnątrz, a kupują od polskich hodowców i producentów, którym bliski jest dobrostan zwierząt. #PolskaWieprzowina

 

Bartosz Czarniak

Rzecznik „POLSUS”

Link do artykułu

Polski Związek Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej 
„POLSUS" 
ul. Ryżowa 90
02-495 Warszawa
tel. +48 22 723 08 06
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

 

 

Modernizacja strony internetowej www.polsus.pl sfinansowana z Funduszu Promocji Mięsa Wieprzowego

 

© Wszelkie Prawa Zastrzeżone - 2017
Projekt i wykonanie CFTB.PL

UWAGA! Ten serwis używa plików cookies.

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Czytaj więcej…

Zrozumiałem

Wszystko o plokach cookies tutaj